czwartek, 17 stycznia 2013

Metamorfoza z Ewą Codakowską.

Tydzień temu "spowiadałam się" Wam ze swoich noworocznych postanowień i obiecałam, że będę zdawała sprawozdania z tego, jak mi idzie ;-)

Jednym z postanowień jest chęć (i potrzeba...) przejścia na zdrowszy tryb życia. Taki, w którym zagości lżejsza kuchnia, większa liczba warzyw ale też systematyczne ćwiczenia pozwalające na wypracowanie i utrzymanie nowej, wymarzonej sylwetki. Przyznam, że temat ten spędził mi sen z powiek niejednego wieczoru, wielokrotnie zastanawiałam się co by można zmienić, jak zacząć, jak zwiększyć efektywność... Jednak na planach się zazwyczaj kończyło i mimo świadomości i wiedzy z różnych aspektów zdrowego trybu życia, ciągle nic nie ruszało do przodu. Brak działań powodował frustrację, frustracja przekładała się na pogłębienie złego samopoczucia i obniżenie samooceny, a jeśli do kompletu zdarzyły się minuty spędzone przed lustrem, niewiele brakowało do totalnej załamki... :-(

Powiedziałam sobie, że już dość. Dosyć użalania się nad sobą, zazdroszczenia innym sukcesów w zrzucaniu wagi, metamorfoz na skalę fenomenu. Dosyć zastanawiania się, czy znajdę cokolwiek do ubrania, w czym nie będę wyglądała jak w worku... Chcę tak jak kiedyś móc ubrać to, co mi się podoba i przede wszystkim takich właśnie rzeczy szukać, a nie tylko "takich, które na mnie wejdą". Jeśli teraz nic nie zmienię, to kiedy? Chcę się zmienić nie tylko dla siebie, ale też dla Męża, dla Gabi aby nie musiała się wstydzić tego, jak wygląda jej mama... Cóż, nie jest najgorzej, ale chyba każda z nas ma dla siebie o wiele większe wymagania, surowiej patrzy na swoje ciało i jego niedoskonałości. Znacie to? Ja znam aż zbyt dobrze... Ciąża, mimo iż była dla mnie fantastycznym okresem, również dołożyła swoją "cegiełkę" do ostatecznego efektu. Tylko, czy tłumacząc się ciążą nie próbuję jednocześnie bez sensu usprawiedliwiać swojego siedzenia na kanapie?

Jakoś na początku grudnia zajrzałam na bloga Inki , mamy Aleksego, a konkretniej - na TEN post. Kliknęłam w odnośnik do filmiku i  pomyślałam sobie: "Kurczę, kim jest ta Ewka? Naokoło tyle o niej mówią, muszę się w końcu coś o niej dowiedzieć, bo nie rozumiem tego całego szumu wokół niej". Wpisałam w google Ewa Chodakowska i tym sposobem trafiłam najpierw na jej stronę internetową , a następnie na profil na Facebooku . Zaczęłam czytać i... przepadłam zupełnie!

Do tej pory nie docierało do mnie nic. O utracie wagi myślałam wyłącznie w kategoriach diety - w końcu od jedzenia tyjemy, prawda? O ironio... Jakaś przeklęta zapadka w mojej głowie nie pozwalała na zmianę toku myślenia. TRZEBA TEŻ ĆWICZYĆ!!!! W chwili "olśnienia" zła byłam na siebie za zmarnowany czas, ale jednocześnie tak pełna energii i wiary w sukces, pełna niesamowitej motywacji...  Szperałam z wypiekami na twarzy po FB Ewy, oglądałam zdjęcia z metamorfoz w galerii z niedowierzaniem kręcąc głową, jak szybko można uzyskać tak fantastyczne rezultaty ciężką, systematyczna pracą! To był dla mnie szok i "światełko w tunelu", że nie jestem sama, że dziewczyny o podobnej figurze do mojej osiągnęły sukces, więc i ja mogę go osiągnąć... Do tego sama Ewa, niesamowita osóbka, pełna totalnie zaraźliwej energii i pasji - takich ludzi mi trzeba, wśród takich chcę przebywać! Udziela się na FB, wspiera, motywuje wszystkie dziewczyny z nią ćwiczące, które nota bene też motywują siebie nawzajem, doradzają, wspierają w gorszych chwilach. Zero "spinki", zero stresu, wyrzutów sumienia, karcenia, robienia czegoś na siłę. Pomyślałam: "Chcę do was dołączyć! Przygarniecie mnie?" ;)

Tak oto zaczęłam ćwiczyć z Ewą. Jak zapewne większość, zaczęłam od treningu "skalpel"... Później przyszły święta, przylot Gości z Polski a tłum w domu, to też "publiczność" której wolałam uniknąć w trakcie ćwiczeń. Zrobiłam sobie przerwę i tu był mój błąd... Goście wrócili do siebie, a ja jeszcze dłuuugo siedziałam na pupie i dopiero wczoraj przemogłam się znowu do ćwiczeń. Było baaaardzo ciężko znów dźwignąć się z kanapy, ale jak mawiają - najtrudniejszy pierwszy krok. Po treningu znowu zrozumiałam, dlaczego ostatnie tygodnie pozostawałam w letargu, bez energii, wiecznie zmęczona... To przez brak treningu i endorfin po jego ukończeniu! Wczoraj czułam się fantastycznie, w pracy zrobiłam więcej niż zwykle, optymizm nie opuszczał mnie ani na chwilę. Już nigdy więcej nie chcę się czuć tak, jak w ostatnich tygodniach. Chcę być nie tylko wysportowana, ale też bardziej optymistyczna, a treningi z Ewą zapewnią mi jedno i drugie :)


Jedni sarkastycznie mówią, że obecnie jest "moda" na Ewę Chodakowska, tak jak kiedyś była moda na dietę Dukana. Że to przeminie... Nie sądzę ;)  

Moda na zdrowy tryb życia i optymizm nie przeminie nigdy! :)

Tymczasem wzięłam się do pracy nad sobą. Za 3 miesiące pokażę Wam swoje zdjęcia porównawcze z dziś i z 17 kwietnia :) 


7 komentarzy:

  1. Karola, dołączam do Ciebie!!!! Miesiąc temu ćwiczyłam z Chodakowską pompki i do dzisiaj bolą mnie nadgarstki;) (ale taka moja budowa...ręce mam jak dwa mopy...chude kijki zakończone wachlarzami;)) Ale na tym filmiku są super ćwiczonka!!! Od nowego roku zrzuciłam już dwa kilosy...teraz będę się wylaszczać!!! Będę Cię motywować...i oczekuję tego samego od Ciebie!!! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda, poszukaj sobie jeszcze treningów na youtube - "killer" i "turbo"... To co prawda wyższa szkoła jazdy (niezłe tempo...) ale są równie przyjemne i dające wycisk, co skalpel ;)

      Ja od listopada zrzuciłam już 6kg i do pierwszego wyznaczonego celu brakuje mi jedynie 2kg ;)

      Szczytem marzeń jest pozbycie się w sumie 4-7kg od tego, co pokazuje waga w dniu dzisiejszym...

      Usuń
  2. Karola cieszę się, że mam na swoim koncie Ciebie :)
    kolejna zainspirowana i gotowa walczyć o lepszą siebie kobieta!
    oczywiście i ja liczę na wspólne motywowanie się!!
    Do dzieła!

    "Nic się samo nie wydarzy" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, w grupie raźniej! Jeszcze raz dziekuję za inspirację :*

      Usuń
  3. Mam pierwszy skalpel za sobą!!!! Maksio ćwiczył ze mną...kopnęłam go tylko niechcący dwa razy;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratulacje!! I jak samopoczucie? Ewka daje powera, co? ;)

      Mam nadzieję, że Maksio nie ucierpiał za mocno...

      Usuń