piątek, 7 grudnia 2012

Jak fotografować dzieci? - część 2: pomysły na fotografowanie dzieci

W poprzednim poście o fotografowaniu starałam się Wam wyjaśnić, na co zwracać uwagę przy wyborze odpowiedniego dla siebie aparatu fotograficznego oraz z jakimi trybami pracy możemy się spotkać przy korzystaniu z naszego kompaktu. Kto jeszcze nie czytał, zapraszam TUTAJ. Dzisiaj obiecany post z pomysłami na sesje zdjęciowe Waszych Skarbów.

Doskonale wiadomo, że nie ma piękniejszej i cenniejszej pamiątki ponad fotografie, uwieczniające ważne wydarzenia, ulotne chwile pełne radości, zabawy i dziecięcych uśmiechów :) Fotografie te mogą być spontaniczne (i najczęściej takie właśnie są), ale możemy też pokusić się o stworzenie domowego "mini studio" i zaaranżować coś więcej...

Na początek kilka wskazówek, o co warto zadbać zanim przystąpimy do robienia zdjęć?
  • Oświetlenie - niezwykle istotne, o czym już wspominałam w poprzednim poście. Robiąc zdjęcia, zadbaj o ciekawe oświetlenie. Ciekawe?... Hm... Naturalne światło daje wiele opcji (popołudniem jest przecież w cieplejszym odcieniu, niż rano). Sztuczne światło lampy pozwala natomiast na uwypuklenie pewnych elementów zdjęcia, możesz je skierować na daną rzecz (np. element stroju czy zabawkę) albo rozproszyć. Przygaszone, doda zdjęciu tajemniczy charakter. Pamiętaj jednak, że równie ważny jest kontrast, więc chcąc zrobić "ciemniejsze" zdjęcie, zweryfikuj kilkoma zdjęciami próbnymi, czy elementy nie zlewają się ze sobą. Możesz też przy pomocy lustra lub jasnej tkaniny umieszczonej poza kadrem fotografii sprawić, że odbijające się światło nada zdjęciu subtelności.
  • Tło i kolory- jednolite tło skupia uwagę na fotografowanej osobie i elementach, ale nie jest jedynym warunkiem udanego zdjęcia. Bo co na przykład, jeśli chcemy zrobić sesję na spacerze w parku lub na łące? Zwróć uwagę na to, by w tle nie znajdowały się elementy mogące rozproszyć uwagę, czyli przykładowo spacerowicz, krzykliwy kolor budynku/auta/ubrania... Piękny efekt daje robienie zdjęć w czerni i bielu lub w sepii - tym prostym zabiegiem sprawimy, że zdjęcie stanie się bardziej eleganckie i samo za siebie zacznie "opowiadać" jakąś historię... Przy fotografii kolorowej, szukajmy jakiegoś rodzaju porządku, takiego jak określenie tonacji (zimna/ciepła), monochromatyczność (zdjęcie w kolorach tej samej tonacji, ale różnych odcieniach, jak. np. zdjęcie jesiennego drzewa) lub kontrast (pięknie uwypukla się on, jeśli W ŚWIETLE DZIENNYM użyjemy lampy błyskowej - taki trick do wypróbowania ;) ).
  • Kompozycja (kadr) - istnieje kilka zasad przy kompozycji obrazu, wspólne dla fotografii, malarstwa i rysunku.:
    - zasada szukania mocnych punktów obrazu - jeden z elementów powinien zdominować fotografię
    - zasada wypełnienia kadru - najczęstszy błąd, to zdjęcie obejmujące "wszystko"... Kiedy patrzy się na taką fotografię, nie wiadomo, co autor miał na myśli? ;) Czy robiąc fotografię bawiącego się dziecka na dywanie w pokoju, z telewizorem i meblami w tle, nasza uwaga skupia się tylko na dziecku? Raczej nie... Warto pamiętać o tym robiąc zdjęcia i szukać takiego kadru, który nie pozostawi najmniejszych wątpliwości, kto lub co jest na fotce najważniejsze. Kolejna pułapka, to "ucięte" zdjęcia. Każdy z nas widział zdjęcie, na którym np nad głową fotografowanej osoby jest dużo przestrzeni, a ma ona "ucięte" stopy...
    - zasada równowagi - zwróć uwagę, czy elementy na zdjęciu balansują ze sobą w odpowiednim stopniu, czy fotografia nie będzie "przeciążona" z jednej strony nadmiarem elementów?
    - zasada naturalnych obramowań - obramowaniem może być wszystko... Okno, zabawki ułożone naokoło, ściana... Lepsze wrażenie w odbiorze sprawiają obramowania o pewnej regularności i powtarzalności.
    - zasada... braku zasad ;) - jeśli chcesz złamać którąś z powyższych, zastanów się, po co chcesz to zrobić i jaki cel uzyskać? Warto chwilę pomyśleć, by fotografia okazała się ciekawym eksperymentem a nie jedynie wyłapywaniem chaosu ;)
  • Kontekst - robiąc zdjęcia, zastanów się, co tak na prawdę chcesz pokazać i w jakim celu to robisz?

Uff... Brzmi skomplikowanie, ale nic tak nie uczyni z nas mistrzyni fotografowania, jak częsta praktyka :) Opanowanie tych kilku zależności nie jest takie trudne, ponieważ podświadomie każdy człowiek szuka w swoim otoczeniu pewnych elementów uporządkowania Ja tylko usystematyzowałam najważniejsze z nich...

***

Kiedy Mały Model lub Modelka są w dobrym nastroju, a baterie w aparacie naładowaliśmy na maksa, pora wziąć się do roboty! ;) Fotografia amatorska to przede wszystkim mnóstwo dobrej zabawy. Możesz zaaranżować wydarzenie które sfotografujesz lub wyłapywać sytuację, która już się dzieje.

Pomysły na sesje zaaranżowane:
  • pierwszy samodzielny posiłek, spacerek na własnych nóżkach, mycie ząbków...
  • interesująca zabawa, czytanie książeczki, 
  • dzień z życia dziecka, momenty kluczowe w rozkładzie dnia w kolejności ich następowania po sobie,
  • ja i mój przyjaciel - zdjęcia dziecka w towarzystwie pupila, z ulubioną pluszanką towarzyszącą przy ważnych chwilach jak jedzenie, sen, zabawa, oglądanie bajek, spacerek...
  • sesje tematyczne - pory roku, święta, ważne chwile w życiu dziecka, sesje z dziadkami/rodzeństwem/kimś bliskim dziecku, zabawy na plaży w trakcie urlopu... Generalnie zasadą jest trzymanie się jednego tematu, który nam wpadnie do głowy ;)
  • kartka z kalendarza - dlaczego by nie robić jednego portretowego zdjęcia dziecku każdego dnia, by później skomponować filmik lub pokaz slajdów ukazujący jak z dnia na dzień zmieniała się nasza pociecha? 
Jedynym, co ogranicza nas w tym temacie jest tylko i wyłącznie nasza wyobraźnia... Córka lubi bawić się we wróżkę? - może zorganizujmy Jej "wróżkową" sesję zdjęciową w zamku z upiętych prześcieradeł lub pochylającą się nad leżącym lustrem, które udawać będzie taflę wody? Syn marzy o byciu piratem? - niebieski koc ułożony w fantazyjne fale, pomalowany na kształt łódki karton ze sklepu lub ogromna miska na pranie były by świetnymi gadżetami, w końcu dziecięca wyobraźnia przy zabawie nie zna granic ;) A może Mama potrafi coś sama uszyć lub wydziergać, co można będzie wykorzystać? Nie bójmy się niekonwencjonalności! To w taki sposób możemy zatrzymać na zawsze beztroskie uśmiechy, ulubione zabawy i spełnić marzenia naszych dzieci (lub własne ;) ).


Na koniec jeszcze pomysł na to, jak przykuć uwagę Malca w stronę obiektywu... Fantastyczny efekt przynieść może kolorowy stworek-potworek!
  
zdjęcia: www.etsy.com

Stworka takiego możemy kupić gotowego lub uszyć samemu, z dużej materiałowej gumki do włosów, kawałków włóczki, filcu, guzików... Mamina wyobraźnia jest przecież nieograniczona ;) Koszt uszycia samodzielnego to zaledwie kilka złotych i godzinka pracy, a gwarantuję, że nasze Maluszki będą zachwycone! :)

Jeśli macie jakieś pytania i pomysły na dalsze artykuły o fotografowaniu dzieci, piszcie w komentarzach :) Czekam też na linki do Waszych postów ze zdjęciami z sesji!

A na koniec jeszcze 2 zdjęcia z dotychczasowych sesji Gabrysi... ;)

Zdjęcie portretowe, wykonane przy sztucznym oświetleniu
fot. Remigiusz Marczak

Zdjęcie z sesji tematycznej podczas EURO 2012 ;)
tematyka: Mam GŁÓD zwycięstwa! ;-) 
kompozycja: barwy flagi narodowej
oświetlenie: naturalne światło dzienne
fot. Mama ;)

środa, 5 grudnia 2012

Mama ma czas wolny!

Ostatnio mam wrażenie, że czas nieubłaganie pędzi do przodu a ja zdecydowanie nie jestem w stanie dotrzymać mu kroku. Odkąd wróciłam do pracy, cała moja uwaga skupiona jest na utrzymaniu porządków w domu i doglądaniu mojego małego Pączka. W pracy idzie mi świetnie, obowiązki nie są skomplikowane ani wyczerpujące, koledzy i koleżanki w porządku... Czego chcieć więcej? Ot, może odrobiny dłuższej doby, żeby wystarczyło czasu na wysypianie się... ;) Już tylko 2,5 tygodnia zostało do pierwszych urodzinek Gabrysi!

Kiedy jednak nadchodzi wieczór, codziennie staram się zrobić coś dla siebie. To dla mnie bardzo ważne, by nie zwariować od obowiązków i nie zapomnieć, że oprócz bycia mamą, jestem przede wszystkim kobietą i chciałabym zrobić coś dla własnej satysfakcji ;) Ostatnio pochłonęło mnie czytanie książki, ale zainteresowań mam wiele...

Lubię szydełkować, chociaż to takie "niemodne" i raczej kojarzy się z paniami sporo dojrzalszymi ode mnie ;) Niestety, nic nie poradzę na to, że zajęcie to odpręża mnie i daje niesamowitą satysfakcję kiedy trzymam w rękach gotowe dzieła. A powstało ich już trochę :)))




Kolejny z moich "koników" to aranżacja wnętrz! Uwielbiam stylizowane przestrzenie, pełne ciekawych połączeń kolorów, miękkich tkanin, niebanalnych rozwiązań... Godzinami mogłabym oglądać projekty i sama je tworzyć, snując plany na przyszłość o tym, jak kiedyś będzie wyglądał nasz własny dom...

Trzecią z pasji jest scrapbooking, czyli tworzenie niebanalnych kartek, albumów lub tego, co tylko wpadnie do głowy ;) Możliwości są nieograniczone, nie istnieją żadne granice ani ramy szufladkujące kreatywność. Przede wszystkim jest to jednak dla mnie fantastyczna zabawa, która z każdym kolejnym projektem uczy mnie czegoś nowego! Jestem autorką bloga Kreatywna Wyspa, gdzie możecie zobaczyć większość moich prac.





Myślę, że każdy z nas powinien mieć coś "swojego", odskocznię od codzienności, rzecz dającą możliwość rozwoju i relaksu. Przecież to takie oczywiste i jednocześnie takie ważne, by mieć kawałek przestrzeni i czasu tylko dla siebie. Warto o tym pamiętać; wszystko to sprawia, że pozbywamy się poczucia stagnacji i nudy, które towarzyszą monotonnej codzienności. Wystarczy ruszyć głową, a codzienność staje się dużo przyjemniejsza! I od razu uśmiech pojawia się na zmęczonej, maminej twarzy :)

A jakie Wy macie pasje? Czego jeszcze o Was nie wiem?... :)


sobota, 24 listopada 2012

Zdrowe ząbki ma ten, kto o nie dba!

Do tego, że mycie zębów jest ważne, nie trzeba chyba nikogo przekonywać... I chociaż pełną samodzielność w ich czyszczeniu dziecko osiąga dość późno, warto zadbać o to, aby były piękną ozdobą szczerego uśmiechu.

Do pielęgnacji ząbków maluszków możemy wybrać standardową szczoteczkę (dostosowaną wielkością i miękkością włosia do wieku) lub silikonową nakładkę na palec z wypustkami dodatkowo masującymi dziąsełka. Jeden i drugi "sprzęt" ma swoje plusy i minusy. Standardowa szczoteczka może podrażniać dziąsła, jednak uczy malucha samodzielności a włosie zdecydowanie lepiej wyczyści np. przestrzenie między zębowe. Silikonowa nakładka natomiast znacznie ułatwi rodzicom dbanie o higienę jamy ustnej malucha i przynosi ulgę masując dziąsła przy wyżynających się mleczakach.

Zadecydowałam, że Gabrysię będziemy uczyli mycia ząbków samodzielnie, pokazując na swoim przykładzie i zachęcając do naśladowania. Fascynacja córci szczoteczką jest nie do opisania - za każdym razem, kiedy ją widzi, aż się cała trzęsie i głośno domaga tego, by dać jej ją do ręki. Kupiłam też specjalną pastę do zębów dla dzieci z fluorem, o smaku miętowym - jest ona bardziej polecana od past smakujących owocowo, ponieważ takie dziecko traktuje owocowy smak bardziej jak przekąskę niż środek do mycia ząbków ;-)

Pierwsze mycie zębów przebiegło pod czujnym okiem taty, kiedy sama byłam w pracy. Ale co się odwlecze to nie uciecze, jak mawiają ;) Ząbki myjemy przecież 2 razy dziennie - rano i wieczorem... Wieczorne mycie należy do taty, poranne - do mamy. Oto, jak moja Gwiazdeczka świetnie radzi sobie z myciem:









Gabrysia kończy dzisiaj 11 miesięcy! Już niewiele pozostało do wielkiej imprezki urodzinowej - wszak to przecież Roczek za pasem!







piątek, 23 listopada 2012

Jak fotografować dzieci? - część 1: aparaty kompaktowe i tryby fotografowania.

Aparat fotograficzny jest moim zdaniem jednym z najbardziej cennych wynalazków. Czy jest coś piękniejszego od uwiecznienia ważnych dla nas chwil na fotografii? Przecież tak fantastycznie jest usiąść w fotelu i trzymając album ze zdjęciami na kolanach wspominać, opowiadać, wzruszać się tym, co już za nami...

Odkąd na rynku pojawiły się aparaty cyfrowe z kartami pamięci, cała procedura robienia zdjęć została zdecydowanie uproszczona i bardziej przystępna. To przecież nie to samo, co niegdysiejsze klisze, wywoływane w zakładach fotograficznych i pieczołowicie chronione w małych pudełeczkach przed naświetleniem ;-) Owszem, miały one swój urok, jednak niebywałym plusem cyfrowych fotek jest możliwość obejrzenia efektów niemal natychmiast, wybrania najlepszych zdjęć i dopiero wówczas oddania ich do "wywołania" u fotografa.

Dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami swoją wiedzą i doświadczeniem, a także pomysłami dotyczącymi robienia zdjęć naszym Pociechom. Jako, że zagadnienie fotografowania dzieci jest bardzo rozległe, postanowiłam podzielić je na kilka mniejszych, osobnych postów. Dziś będzie mowa o podstawach...

Zakup aparatu fotograficznego

Wybór aparatu cyfrowego nie jest decyzją łatwą, jeśli chce się podejść do tematu profesjonalnie. Inne kryteria warunkują kupno aparatów kompaktowych a inne lustrzanek. Skupię się jednak na kompaktach, bardziej poręcznych, prostszych w obsłudze i mieszczących się swobodnie w torebce.

Co wziąć pod uwagę przy zakupie?
  • MATRYCA - im większa, tym lepsza. Chodzi to DOSŁOWNIE o jej wielkość, gwarantującą lepsze detale fotografii i mniejsze prawdopodobieństwo szumów na zdjęciu (czyli efektu "zaśnieżenia" lub "kaszki", jak np. na starej fotografii).
  • OPTYKA - w aparatach kompaktowych jest ona zintegrowana, w lustrzankach dokupywana osobno w formie obiektywów. Słaba optyka może powodować niechciane zniekształcenia obrazu, takie jak efekt "rybiego oka", problemy z ostrością zdjęć i wolniejsze "łapanie" ostrości przez aparat (przez co może nam umknąć moment, który chcemy uchwycić...).
  • MEGAPIXELE - oznaczane wartością MPix. Wbrew pozorom, do drukowania fotografii w najpopularniejszych formatach (9x13, 10x15, 13x18, 15x21) wcale nie trzeba ogromnej wartości MPix w naszym aparacie! Podawanie "hiper-mega-wielkiej" ilości MPix to najczęstszy chwyt reklamowy, bo do wywołania w dobrej jakości podanych wyżej formatów zdjęć wystarczy już wartość 3,2 Mpix... 
  • ZOOM - błagam, nie nabierajcie się na ten element! Tak na prawdę fantastyczny zoom w aparacie kompaktowym to zwykła ściema. O ile nie używacie do fotografii robionej zoomem lampy błyskowej, zdjęcia te prawie zawsze wyjdą rozmazane, lekko poruszone a w najlepszym razie - mało ostre... No, chyba, że zależy Wam też na fotografowaniu tego przystojniaka z 2 piętra w bloku naprzeciwko... ;-)

Tryby pracy aparatu...
  • AUTO - automatyczne robienie zdjęć. Przydatne, kiedy nie mamy czasu na ustawianie aparatu, sprawdza się zwłaszcza przy dobrym oświetleniu dziennym lub dużej ilości sztucznego światła w pomieszczeniu. Niestety, zdjęcia w tym trybie mogą wychodzić niewyraźne, nawet przy auto stabilizacji... Nie mniej, polecam ten tryb, zwłaszcza w początkowym etapie oswajania się z aparatem i jego możliwościami :-) Dobry do fotografowania bawiącego się dziecka, na spacerach, spotkaniach rodzinnych...
  • MAKRO - tryb robienia zdjęć w dużym zbliżeniu. Fotografie wykonujemy w niewielkiej odległości, która gwarantuje dokładny obraz niewielkich przedmiotów. Przydaje się do fotografowania małych stópek, nosków, śpiących buziek... :-)
  • SEKWENCJA ZDJĘĆ - czyli wykonanie kilku fotografii pod rząd. Bardzo fajna opcja, pozwalająca na wybranie najlepszego ujęcia spośród fotek wykonanych w czasie gdy np. nasze dziecko uśmiecha się, kicha, wsadza łyżkę z jedzonkiem samo do buzi po raz pierwszy... 
  • LAMPA BŁYSKOWA - nie polecam używania jej, chyba, że jest to naprawdę konieczne... Każdy z nas wie doskonale, jak wyglądają zdjęcia przy użyciu lampy błyskowej - twarze są karykaturalnie błyszczące i "zmęczone", zdjęcie nie ma w sobie głębi ani klimatu... Nawet najlepsze ujęcie w połączeniu z lampą błyskową będzie wyglądało jak... jak na przykład romantyczna kolacja przy świetle jarzeniówki...
  • INNE FUNKCJE - aparaty kompaktowe często posiadają w oprogramowaniu możliwość wybrania trybu fotografii, w zależności od okoliczności i/lub otoczenia w którym aktualnie przebywamy. Możemy znaleźć tryb fotografii "zachód/wschód słońca", tryb "fajerwerki" (z długim czasem naświetlania), tryb "sztuczne oświetlenie", "dzieci" lub "sport" (lepsza stabilizacja obrazu ruchomych obiektów)... Warto dowiedzieć się o nie przed zakupem sprzętu lub wypróbować je, jeśli dotąd nie korzystaliśmy z tych trybów pracy naszego aparatu.
 Najważniejszą zasadą, gwarantującą piękne zdjęcia jest zadbanie o dobre oświetlenie! 

Oto przykłady zdjęć z różnym oświetleniem...

Zdjęcie z lampą błyskową, płaskie i jak widać - nie gwarantuje ostrości...
(model: Gabrysia, tydzień po urodzeniu)



Sztuczne oświetlenie, bez lampy błyskowej. Nadal niezbyt ostre zdjęcie z charakterystycznym żółtym odcieniem:



Kolejna fotografia w sztucznym oświetleniu, tym razem dodatkowo z zoomem, czyli przybliżeniem na malutką buzię. Mimo ładnego ujęcia, zdjęcie zepsuł efekt rozmycia, częsty i typowy przy zoomie...



Zdjęcie w dobrze oświetlonym pomieszczeniu, bardzo wyraźne, żywe kolory, brak szumu i poruszeń. Fotografia jak najbardziej poprawna :)



I ostatnie już zdjęcie, również poprawne, bez szumów i zbytnich poruszeń, jednak wykonane w świetle dziennym. Właśnie w takich zdjęciach drzemie największy potencjał i klimat... ;-) Zrobione popołudniem, przy lekko zachodzącym już słońcu oświetlającym salon "za plecami" modelki ;-)






***


 Jeśli macie jakieś pytania, postaram się wyjaśnić je tak, żeby nie było wątpliwości. Zaznaczam, że nie jestem profesjonalistką, jednak interesuję się tym tematem w zakresie "domowych fotografii". Zależy mi bardziej na przystępnym wytłumaczeniu które każdy zrozumie, niż na profesjonalnym słownictwie, wiele (nic?) nie mówiących laikowi liczbach czy określeniach...

Jeśli moje rady na coś się przydały, bardzo proszę o komentarz. A może skorzystałyście i zrobiłyście Waszym Dzieciaczkom jakieś zdjęcia posługując się moimi wskazówkami? Czekam na odnośniki do Waszych postów i zdjęć Bąbelków! :-)

W następnym odcinku - Pomysły na fotografowanie dzieci, czyli rzecz o scenerii, fikuśnych strojach, chwilach które warto uwiecznić i pomysłach na to, jak skupić uwagę dziecka na obiektywie ;)

Zapraszam też do polubienia bloga na facebooku!
Mów mi - Mama! - facebook 

poniedziałek, 12 listopada 2012

"- Kto ty jesteś? - Polak mały..." czyli przemyślenia emigracyjne.

Przykro mówić, ale o Dniu Niepodległości wielu z nas często zapomina,  a przecież to ważne święto dla historii naszego kraju. Ważne święto dla nas samych, takich, jakimi jesteśmy dzisiaj...

Patrząc w szklany ekran, oglądają relacje z marszu niepodległościowego w Warszawie, czytając relacje w największych portalach internetowych zastanawiałam się wczoraj, jak wielu ludzi na emigracji zadaje sobie to samo pytanie: co ja tutaj właściwie robię i jak to się stało, że się tu znalazłam?...

Nie będę narzekać na Rząd, podatki, płace minimalne, warunki socjalne i mieszkaniowe czy na mentalność Polaków. Zmagania w tych tematach są i będą wszędzie na świecie, w każdym kraju w którym jesteśmy w stanie się zadomowić będą plusy i minusy, w jednych dziedzinach będziemy starali się mniej a w innych bardziej. W jednym kraju jest lepszy socjal, w innym opieka zdrowotna czy płace minimalne. Ale tak samo, jak człowiekowi nigdy nie będzie dość dobrze, tak samo narzekać będziemy na to, co mamy i co jeszcze moglibyśmy mieć, gdyby tylko...

Odpowiedź jest prosta. Na Wyspy przygnała mnie chęć lepszego życia. Nie, nie chodzi bynajmniej o zarabianie niebotycznych sum, raczej o spokój ducha bez obawy o "jutro", bez narastających długów, pożyczek i debetu na karcie kredytowej. Chodzi o potrzebę i chęć życia... w spokoju. Staram się jednak pamiętać o Polsce, celebrować ważne święta państwowe, Polskie tradycje które wyniosłam z domu rodzinnego. Wszystko to chciałabym też przekazać Gabrysi, aby znała swoją tożsamość, historię swojej ojczyzny, pamiętała kim jest i skąd pochodzi. Aby dobrze znała dalszy ciąg wierszyka:
"-Kto ty jesteś? 
- Polak mały (...)"

Osobiście drażni mnie zapominanie o polskości, tak niesamowicie "modne" wśród emigrantów. Wieczne narzekanie, plucie sobie nawzajem w twarz, ośmieszanie tradycji... Nazywanie dzieci Brajankami, Rajankami i Dżesikami, kiedy rodzice, dziadkowie i reszta rodziny jest pochodzenia polskiego... Zupełnie tak, jakby wstydzono się swojego pochodzenia, jakby bycie Polakiem okrywało hańbą i odciskało piętno uniemożliwiające normalne funkcjonowanie. Jednak nie mnie dociekać powodów takiego zachowania, w końcu każdy ma przecież prawo do własnych poglądów i postępowania w taki sposób, w jaki się podoba. Jednak nie o osąd mi tu chodzi, ale o skłonienie do chwili refleksji.

***

Wczorajsze, niedzielne popołudnie minęło nam spokojnie i rodzinnie. Natchnęło mnie na pieczenie muffinek, które ostatni raz (wstyd się przyznać) piekłam będąc jeszcze w ciąży... A przecież są tak banalne w przygotowaniu!



PRZEPIS NA MUFFINKI:
  • 2 szklanki mąki
  • 2/3 szklanki cukru
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/3 szklanki oleju lub roztopionego, przestudzonego masła
  • szklanka mleka
  • cukier waniliowy lub aromat
  • 1-2 jajka
  • marmolada, orzechy, rodzynki - cokolwiek, co chcemy dodać do babeczek ;)
Do miski wsypujemy suche składniki (mąka, cukier, proszek) i mieszamy je. Dodajemy do nich resztę mokrych składników i mieszamy drewnianą łyżką do połączenia. Ważne: składniki nie muszą tworzyć jednolitej masy, mogą zostać grudki! 
Ciasto nakładamy do papierowych kokilek do wysokości około 2/3 naszej foremki. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na około 15-20 minut. Gotowe! :)


Tymczasem Młoda sypia już odrobinę lepiej, ale przypałętał się do nas katarek który skutecznie zatyka mały nosek... :(  Gabi pięknie pełza po podłodze, ale dupinki podnieść do raczkowania bynajmniej nie zamierza ;) Od kilku dni trajkocze jak najęta, buzia jej się nie zamyka a najczęstszym powtarzanym obecnie słowem jest 
MAMA!



wtorek, 6 listopada 2012

Mama czy Tata?

Już od dłuższego czasu prosiłam Teściów o przysłanie mi zdjęcia Małża z wczesnych lat dziecięcych...

Doczekałam się w miniony weekend!

Zdjęcie te potrzebne mi było do skomponowania w trzyczęściowej ramce, która od jakiegoś czasu stoi pusta w oczekiwaniu na fotografie. Jutro planuję się wreszcie wziąć za zaległości (sterto prasowania, przybywam!)... Do ramki wsadzę zdjęcie Gabrieli, a po bokach - fotki Małża i moje w podobnym wieku. Powstanie kompozycja pod hasłem - "Do kogo jestem podobna?"

No właśnie - do kogo Gabrysia jest podobna Waszym zdaniem?

Do Taty...

...czy może do Mamy?

Oceńcie sami! :)))
Bardzo ciekawią mnie Wasze opinie... :)

Wyróżnienie Liebster Blog Award :)

„Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę" Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."


Sama nie wiem jak i dlaczego, w końcu w świecie blogów dopiero raczkuję... ale jest mi niezmiernie milo, że zostałam wyróżniona zaproszeniem do zabawy. I to aż przez dwie Blogerki! Dziękuję bardzo Mamie Maksa i Mamie Beacie :)

W związku z tym, że Ich pytania nie powtarzają się, odpowiem na wszystkie po kolei...


Pytania Mamy Maksa (Maksym Design):

1. Na czym ostatnio byłaś w kinie?   Ostatnio byłam w kinie baaardzo dawno... Była ostatnia część filmów z serii "Harry Potter" ;)
2. Co lubisz robić w wolnych chwilach?   Przepadam za tworzeniem "czegoś z niczego" i wszelkiego rodzaju kreatywnym rękodziełem :) Scrapbooking, szydełkowanie, aranżacja wnętrz...
3. Czy Twoje dziecko bywa nieznośne?   Oj, bywa... Ale które z naszych Bąbli czasami nie miewa "much w nosie"?
4. Kim jest Lendrin Cool?   Pewien sympatyczny, przeuroczy Króliczek... :)
5. Czy Twoje dziecko uwielbia słodycze ?   Jedynymi słodyczami na jakie sobie pozwalamy to deserki przecierowe z owocków, jogurty i biszkopty. Młoda za nimi przepada!
6. Siatkówka czy aerobik ?   Siatkówka
7. Rower czy samochód ?   Samochód
8. Biel czy czerń ?   Czerń
9. W co najczęściej bawisz się z dzieckiem ?   Najchętniej spędzamy czas śpiewając piosenki i turlając się po "dorosłym" łóżku rodziców ;)
10. Co najchętniej czytasz dziecku ?   Małe książeczki obrazkowe z wierszykami :-)
11. Czy uważasz,że dziecko to skarb? (Pytanie retoryczne;)) Nie tylko Skarb, ale również Cud!
Pytania od Beatki (Szczęście Mamy):
1. ranny ptaszek czy śpioch?   Chciałabym napisać: "śpioch"... Ale bym skłamała ;)
2. Zupa czy drugie danie?  
Drugie danie
3. zdrowa żywność czy fast foody?   Na co dzień zdrowa, od święta zdarzają się grzechy ;)

4. Taniec czy śpiew?
   W żadnym nie jestem dobra a lubię jedno i drugie... Ostatnio częściej śpiew ;)
5. restauracja czy dyskoteka?
   Restauracja
6. wczasy w Polsce czy za granicą?
   Mieszkam za granicą, więc wczasy spędzam w Polsce, z rodziną
7. pieluchy jedno czy wielorazowe?
  Jednorazowe
8. Polsat czy TVN?
  tvn
9. Reksio czy Bolek i Lolek?
   Reksio
10. Pies czy kot?
   Kot ( raczej - kocica ;) )
11. Laptop czy komputer stacjonarny?   
Laptop

Teraz czas na listę blogów, które chciałabym nominować :) Powinno być ich 11, ale szczerze mówiąc - gdzie nie zaglądam, tam Mamusie już zostały włączone do zabawy! Mam więc nadzieję, że zostanie mi wybaczone, iż wyróżnię jedynie trzy Blogerki!
  1. StylishMammy
  2. MamaFrana 
  3. Aleksy Pierwszy 

Moje pytania do Was:
  1.  Jak się zaczęła Twoja przygoda z blogowaniem?
  2.  Czym się inspirujesz?
  3.  Wolisz książkę czy film?
  4.  Jakie jest Twoje hobby?
  5.  Rozważna czy Romantyczna?
  6.  Wierzysz w duchy?
  7.  Gdybyś wygrała na loterii siedmiocyfrową sumkę, co byś zrobiła?
  8.  Najbardziej szalona rzecz, jaką zrobiłaś w życiu, to...
  9.  Ulubiony zapach perfum?
  10.  Jak najchętniej spędzasz wolny czas?
  11.  Twój ulubiony blog to...

piątek, 2 listopada 2012

Halloween i Psotna Wiedźma ;)

Na wstępie chciałam przeprosić za długą nieobecność... Od niemal 2 tygodni pracuję, w związku z czym wieczorami padam na pyszczek a w ciągu dnia większość mojej uwagi zajmuje oczywiście Młoda. Jest pracowicie i trochę męcząco, ale na pracę jako taką narzekać nie mogę. Świetnie się odnalazłam w nowym miejscu i obowiązkach. :)

We środę "obchodziliśmy" popularne na Wyspach "święto", czyli  halloween! W tym roku po raz pierwszy świętowała też Gabi. Szukałam dyni od kilku dni, ale jak na zlość nie mogłam ich znaleźć, nawet w największych marketach nie było po nich śladu... Trudno, w przyszłym roku zacznę się rozglądać szybciej. Nie mniej jednak, nie zrezygnowałyśmy z przebieranek i jak przystało na prawdziwe czarownice - broiłyśmy! Wystroiłam Gabi w wiedźmowy strój i urządziłyśmy sobie sesję zdjęciową :) Sama nie musiałam się stroić - w dresie i bez makijażu jestem wystarczająco przerażająca ;)

Oto moja Kochana Wiedźma! Tadadadam!


Próbowałyśmy też wystraszyć wszystkie potwory i duchy... ;)



* * *

Od kilku dni Młoda budząc się rano już nie nawołuje rozpaczliwie mamy i taty... Co tak zajmuje jej uwagę? 

Zabawki!

Gabriela nauczyła się siadać w łóżeczku, w którym dotąd tylko spała... W tak zwanych "nogach" łóżeczka ma niewielkie, miękkie pudełko zapelnione zabawkami które wywędrowały do sypialni "nie wiadomo jak". To tymi zabawkami od samego rana bawi się młodzież. ;)

Dziś na przykład o godzinie 6:30 rano obudziłam się równo z Małżem. Małżowy budzik w telefonie delikatnie zapikał, po czym został błyskawicznie wyłączony aby nie obudził Młodej. 
Małż wstał i ubierał się do pracy, gdy w panującej ciszy usłyszeliśmy skrzypnięcie łóżeczka, moment później delikatny dźwięk dzwoneczka w jednej z zabawek... Coś nam nie pasowało, bo przecież Młoda nie wierciła się w tym czasie w łóżeczku...

Małż zaglądnął i... wybuchnął gromkim śmiechem! 
Gabriela siedziała oparta o szczebelki łóżeczka i bawiła się w najlepsze, jak gdyby nigdy nic... ;) Schowana pod przewijakiem, zasłonięta przybornikiem z materiału, cichutko jak myszka... 



środa, 24 października 2012

Już 10 miesięcy razem!!! ♥

Dzisiejszy dzień przyniósł dwie fantastyczne okazje do świętowania.

Po pierwsze - równo dwadzieścia pięć lat temu moi Rodzice stanęli na ślubnym kobiercu i przed ołtarzem przysięgali sobie miłość i wierność aż po grób. Wszystkiego najlepszego z okazji Waszego Święta, Kochani! Życzymy Wam kolejnych lat w zdrowiu i wzajemnej miłości! ♥

Drugą okazją jest mijające dziś 10 miesięcy życia naszej kochanej Córeczki :) Doprawdy, nie mam pojęcia kiedy one minęły... Czas leci tak szybko!
Dopiero leżała nagusieńka, przytulona do mnie tuż po porodzie...
Dopiero pierwszy raz uśmiechnęła się do mnie świadomie...
Pierwszy dzień, kiedy przestała kurczowo zaciskać piąstki, a zaczęła chwytać zabawki...
Pierwszy raz, gdy spróbowała czegoś innego niż mleko - zachwytom nie było końca!
Pierwsze słowa... "Baba", "tata", "mama"... Pierwsze zabawy w wannie i na kocyku...
To wszystko dzieje się tak szybko!!!

Jeszcze chwila i Młoda skończy ROK. Jest już na prawdę dużą dziewczynką.

Lubi czytać bajki, śpiewać piosenki i turlać się po łóżku rodziców. Wstaje rano o 7:00 lub 8:00 i grzecznie bawi się sama, aż mama nie odsłoni okien i nie przytuli oznajmiając, że wstaje nowy dzień. Pięknie wcina mleko kilka razy w ciągu dnia, ale zdecydowanie najbardziej przepada za owockami i jogurcikami (które dostaje od tygodnia). Z jedzeniem obiadków też nie ma problemu, jeżeli tylko nie wyczuje w nich brokuła... ;) Uwielbia się kąpać i prowadzić kąpielowe rozmowy z gumową kaczką. Uczy się samodzielnego jedzenia i korzystania z nocniczka, mamy już pierwsze sukcesy w obu tematach! ;) A najbardziej na świecie lubi bawić się i broić z rodzicami!!! No i... oczywiście... oglądać telewizję...


A czasami, jak widać, można oglądać tv i "czytać" jednocześnie... ;)
I jeszcze trochę mojej 10-cio miesięcznej panienki ;)


środa, 17 października 2012

Wideopamiętnik, część 1: Uparciuszek ;-)

Młoda po raz kolejny dała dzisiaj czadu w nocy... :( No nie chce spać, za żadne skarby! Gdyby ktoś nie wierzył, przedstawiam namacalne dowody na zawziętość mojej córki...


wtorek, 16 października 2012

Kocha, lubi, szanuje... czyli rozprawka o rodzicielstwie idealnym

Kilka dni temu oglądałam poranny program w jednej ze stacji telewizyjnych, w którym to poświęcono uwagę zagadnieniu "idealnego rodzicielstwa". Prowadzący program oraz ich goście zastanawiali się, czy istnieje definicja "rodzica idealnego", a jeśli tak, to w jaki sposób taki idealny rodzic idealnie wychowuje swoje idealne dziecko? Łatwo można było się domyślić, że odpowiedzi na tak postawione pytanie najzwyczajniej... nie ma. Dla każdego z nas "idealnie wychowanie" oznacza przecież coś innego.

Pamiętam, jak ewoluował mój pogląd na wychowywanie dzieci w ciągu ostatnich 2 lat. Czym innym było dla mnie "idealnie" wychowane dziecko kiedy jeszcze nie byłam w ciąży, inne były wyobrażenia i plany w okresie ciąży, a już totalnie obraz ten zweryfikowało... życie. Podobnie rzecz miała i ma się nadal z idealnym rodzicielstwem.

Pamiętacie kary i zasady stosowane przez Waszych Rodziców? Ile razy, jako dzieci i nastolatkowie, przysięgaliście sobie: ja się tak nie zachowam? Skrzętnie notowaliście w pamiętniku albo zakamarkach głowy wszystkie te sytuacje, w których na pewno postąpicie w przyszłości inaczej? Świeże, dziecięce i nastoletnie krzywdy głęboko siedziały w głowach, piekły i paliły aż w końcu wyblakły, nabrały innego znaczenia, zapomnieliście o nich. A jeśli nawet tak się nie stało, to czy aby na pewno teraz, jako Rodzice, postąpili byście tak, jak Wam dyktowało dziecięce serce?

Nie ma jedynej słusznej prawdy i metody na wychowanie dziecka. Bycie zbyt surowym lub zbyt pobłażliwym może wzniecić w dziecku poczucie buntu lub obojętności, karanie czy bicie nauczy złych wzorców postępowania,  zbytnie rozpieszczanie natomiast może "zrobić" z naszego dziecka egoistę i samoluba...

Cała tajemnica tkwi więc w tym, żeby w żadnej dziedzinie nie być "zbyt". Bądźmy tolerancyjni dla swoich dzieci, nie porównujmy, nie wpędzajmy w kompleksy z powodu wolniejszej nauki czy innego sposobu myślenia. Nie obwiniajmy ich za to, że są inne niż my czy ich rówieśnicy. Dziecko to przede wszystkim człowiek, a nie żywa istota będąca odzwierciedleniem naszych wyobrażeń o tym, jaka powinna ona być. To człowiek taki jak każdy z nas, posiadający jedynie dużo mniejsze doświadczenie życiowe niż my. Czyż nie tak właśnie jest?

Naszą rolą, jako rodziców jest kochać, miłością największą, bezwarunkową! Kochać i wspierać! Tego nigdy nie będzie naszemu dziecku dość - ani dziś, ani za lat trzydzieści ;)



poniedziałek, 15 października 2012

Zmiany, zmiany... czyli Matka (wiecznie) Pracująca

Jak każdą kobietę, również mnie od czasu do czasu nachodzi nie zawsze uzasadniona potrzeba zmian. Zmian w dowolnej dziedzinie; koloru włosów, wystroju sypialni, przemeblowania salonu czy rewolucji w ogrodzie. I jak to ja - wszystkiego chwytam się po trochę, później okazuje się że nie ogarniam tego co zaczęłam, wściekam się sama na siebie i po nocach kończę to co zaczęłam, byle tylko nie zostawiać rzeczy "na jutro". Póki co - wygrywam te batalie, choć bywa ciężko ;)

Teraz znów nastał czas zmian, tym razem poważniejszych w skutkach i (mam nadzieję) długo nieodwracalnych. Oto z Matki-Kury-Domowej stałam się Matką Pracującą! Tadadadam!



Nie ukrywam, że bardzo mnie ten stan rzeczy cieszy! Po przebojach jakich doświadczyłam w ciąży (zwolnienie z pracy, walka w sądzie... - nikomu nie życzę!!!), miłą odmianą jest to, że w ogóle ktoś chciał zatrudnić kogoś takiego jak ja... Czemu tak myślę? Teoretycznie Młoda jest jeszcze mała, ale przecież "mogłabym chcieć" zajść w ciążę najszybciej jak to możliwe, ogołocić biednego pracodawcę z pieniędzy idąc na zwolnienia. Do tego małe dziecko jest przecież ogromnym "obciążeniem", bo a nuż - zachoruje (tfu, tfu!) i nie będę mogła przyjść? Zacznę się wykręcać, że zmęczona po nieprzespanej nocy, że marudzi bo idą ząbki... Wreszcie - jakim prawem zostawiam w domu niespełna rocznego bąbla i egoistycznie wracam do życia-poza-pieluchami?... ;) Otóż tak, jestem bezczelnie "egoistyczną" matką, bo choć mogłabym siedzieć w domu i "nic nie robić" (znacie chociaż jedną taką MATKĘ?), wybrałam dodatkowe godziny obowiązków poza domem. Hurrra, w końcu zaczną mi za nie znowu płacić! ;) Jednak mówiąc serio - wszystko wyszło super; godziny pracy, płaca, miejsce i atmosfera... Miłą odmianą będzie "wyrwanie" się z domu choćby i na te pół etatu, poznanie nowych ludzi i zarobione drobniaki na przysłowiowe waciki. Albo krem przeciwzmarszczkowy, kawę z podwójną dawką kofeiny, samozmieniające się pieluchy i olejek na rozstępy...

Super, że w UK wszystkie te przymioty związane z macierzyństwem nie są przeszkodą dla pracodawców aż tak, jak w Polsce. Oczywiście, chciałabym, żeby wszędzie było tak samo dobrze, żeby każda Mama mogła spokojnie powierzyć dziecko odpowiedzialnej osobie lub instytucji i za godziwą pensję w świetnych warunkach móc zarabiać na chleb. O ile oczywiście ma na to ochotę. Jakże prościej by było, gdyby rząd płacił kobietom za pracę, jaką wykonują w domu wychowując dzieci! Utopia...

Ale miało być o zmianach ogólnie, nie tylko o pracy ;) 

Ostatnio marzy mi się remont salonu... Pomalowanie ścian na inny kolor, przemeblowanie... Musimy jednak najpierw sprowadzić z Polski nasz narożnik, który kupiliśmy kilka miesięcy przed przeprowadzką do UK. Tutaj meble tego typu są horrendalnie drogie! Mamy jednak swój własny, w idealnym stanie. Duży, w pomarańczowym kolorze, niski - więc automatycznie wygodny również dla dziecka. Do tego mnóstwo, poduszek które uwielbiam... W komplecie, ściany w kolorze zieleni lub żółci, jasne regały "expedit" z IKEA, bibeloty w kolorze pomarańczu i bieli, jasne zasłony w oknie... Póki co jednak, jedyna zmiana jaka się szykuje to wielka wyprowadzka kojca Młodej z salonu - mamy już tak dużą Dziewczynkę, że nie potrzebujemy tego mebla w ciągu dnia! Drzemkę urządzamy sobie na piętrze domu, w sypialnianym łóżeczku. I tutaj ukłony dla Was moje Drogie, bo...

...Młoda wczoraj zasnęła bez problemu! Nakierowałyście mnie na zmianę pór drzemek, zastosowaliśmy tylko jedną długą drzemkę od 12:30 do 14:30 i wieczorem Młoda była już tak zmęczona, że nie miała siły walczyć ;) Dziękuję, dziękuję, dziękuję!






sobota, 13 października 2012

Rzecz o walce, czyli Młoda kontra Morfeusz...

Od kilku dni, wieczorami rozgrywa się prawdziwa bitwa. Kawałek po kawałku, godzina po godzinie bitwa zamienia się w wojnę, wojna w terror, terror w apokalipsę!  Na przekór wszystkim przyzwyczajeniom, ustalonym zasadom i wypracowanej, wielomiesięcznej rutynie. Oto Ona, Młoda, przywódczyni rokoszu!






Przedstawiam Wam córkę mą nieodrodną. W dzień wesoła, spokojna i rozkoszna. Pięknie jada obiadki, super się bawi, potrafi zająć się sama sobą dłużej niż 2 minuty (dzięki Ci, Boże!). No mówię Wam, cud-miód-dziecko. Jednak od kilku dni coś się zmieniło. Szok.

Tak, wiem, może i czynię herezję narzekając na niedobory małolaty, ale... chyba moje dziecko zbyt przyzwyczaiło mnie do tej wygody. Sęk w tym, że do niedawna Młoda zasypiała pięknie. Prosty schemat: wyciszenie od 18:30, o 19:00 kąpiel, o 19:15 ciepłe mleko. Kwadrans później Młoda bujała słodko w objęciach Morfeusza.
Czyżby jej się odwidziało?...

Teraz są jęki. Płacze. Żale. Pomrukiwania. Bywają łzy i histerie, kręcenie się z boku na bok, czasem wręcz gwałtowne "zrywanie" się z niewiadomego powodu. Próbujemy wszystkich systemów. Sprawdzamy stan pieluchy (nazywanej również od popularnej obecne reklamy - "fun`pakiem"), przywołujemy w pamięci godzinę ostatniego karmienia, w ruch idą smoczki i misie-przytulanki wręczane pierworodnej na wstrzymanym oddechu. Wszystko to w myśl zasady: zróbmy-co-się-da-żeby-jej-nie-rozbudzić...

Wiem, że większość Rodziców podziela nasz los, plując sobie w brodę i modląc się o wolny wieczór, w spokoju sumienia z cudownym poczuciem dobrze spełnianych rodzicielskich obowiązków. Wieczór wolny, cichy, spokojny, bez przebudzeń, dodatkowych porcji mleka, wymienianych naprędce pampersów i wtykanych w rozkoszne dzióbki smoczków. Wieczór Świętego Spokoju....

Walki Młodej trwają już któryś dzień i dają nam się we znaki. Zwada z Morfeuszem trwa często kilka godzin... Czasami zastanawiam się, czy aby nie na siłę... Nie mniej, nie mamy zielonego pojęcia, jak Młodej (...sobie?...) pomóc. Macie jakiś pomysł?...

Dla zwycięzcy przewidujemy nagrodę :)

Tymczasem czeka nas kolejna noc pod hasłem: "NIE ŚPIĘ JA - NIE ŚPI NIKT!"...

Kolorowych ;)

piątek, 12 października 2012

Nauka mówienia

Siedzi Młoda na kocyku w salonie i ogląda tv. Nie jestem z tego zadowolona, ciągle zabraniam i staram się odwrócić Jej uwagę, ale często - gęsto jest to walka z wiatrakami. Zasiadam obok niej z zamiarem zabawy. W głowie rodzi się szatański plan: może wreszcie uda się "przekabacić" córeczkę tatusia na swoją stronę?...
Próbuję.

- Powiedz MA-MA! - proszę pierworodną.
- TAAAA TAAA...

Wzdycham.

- MA MA! Maaaaa maaaaa! - naśladuję słodko.
-Taaaaaaa taaaaa... Ta ta ta ta ta, taaaaaa taaaaa...


Wzdycham znowu.

Ja tego nie rozumiem. Nie ogarniam. Mówienie "tata", "baba" czy nawet "Daga" (imię cioci) nie stanowi problemu, ale "MAMA" przez gardło nie przejdzie! Ot, czasami, przypadkowo... Był jeden taki dzień, kiedy nawet kilka razy się udało (bo się "chciało"?). Czym ja sobie zasłużyłam, żeby mnie pomijać?... Jak sobie zasłużyć?

Może jednak zacznę pozwalać na oglądanie tv?... ;)

Codziennie patrzę na moje Dziecko...

...i zastanawiam się jak to możliwe, że Młoda tak szybko rośnie? Zmienia się z dnia na dzień, a dni te bywają co raz weselsze, bardziej rozwojowe i zaskakujące tak dla Młodej, jak i dla mnie. Odkrywam na nowo wszystkie te rzeczy otaczające mnie zupełnie tak, jak dziecko. Młoda uczy Matkę chyba bardziej, niż Matka - Młodą...

Żeby nie przegapić tych wszystkich chwil jej dzieciństwa i móc je uwiecznić w szerokopojętej czasoprzestrzeni, niniejszym popełniam założenie bloga. Już widzę przerażone oczy nastoletniej Młodej, kiedy za lat-tych-naście usłyszę: "Mamoooo.... Ale siara!" ;-)